piątek, 25 sierpnia 2017

Polowanie (Od Rity C.D Darkness)


Rita starała się nie reagować na gesty swojego dowódcy. Może kto inny na jej miejscu naskoczyłby, że brak mu wychowania i etykiety ale nie ona. Zwłaszcza jeśli ona ma tyle pojęcia o relacjach czysto formalnych co o broniach wszelkiego rodzaju – niby wie, że coś takiego istnieje ale zagłębia się.
Popędzana przez Darkness’a starała się nie za bardzo ociągać. Gdy znacznie oddalili się od Azylu, Ri poczuła, że całe negatywne odczucia odeszły w nicość a ona sama rozluźniła się. W końcu była w swoim żywiole – terenach nie do końca okiełznanych. Przystanęła smakując powietrze.
- Co się stało Kruszynko? – dowódca stykał się z nią bokiem.
- Węszę – odpowiedziała lakonicznie.
Nie odczekała na jego odpowiedź, bo złapała trop. Bardzo wyraźny trop. Mutant musiał przechodzić tędy kilka minut temu. Kierowała się nim, co jakiś czas obserwując okolicę, czy nic, poza srebrzystobiałym wilkiem, nie krąży. Chwilowo brak jakiegokolwiek zagrożenia.
Zdawała sobie sprawę, że chcąc uzyskać lepszy efekt powinna omówić jakiś plan łowów ze Darknessem, który pewnie ją przewyższał nie tylko wiekowo, rangowo ale i doświadczeniem. Skarciła się w duchu. Prosząc go o pomoc, jeszcze bardziej się ośmieszy niż przedtem. I tak pewnie ma ją za zwykłego członka, więcej lepiej nie psuć sobie jeszcze bardziej wizerunku.
Podążała za śladem po spalonej od upału ziemi. Słońce grzało ją w grzbiet dając do zrozumienia, że jest środek lata. Jasnooka czuła coraz mocniejszą woń mutanta aż dotarła do zżółkniętych krzewów – wysuszonych przez żar. Wyjrzała z krzewów i uśmiechnęła się do siebie w duchu. Pomiędzy drzewami kręcił się AXEM.
- No ładnie Kruszynko - Rita nie miała pojęcia czy ma to odebrać jako pochwałę, czy coś innego. W odpowiedzi posłała mu nieśmiały uśmiech.
Uśmiercenie ich cela to była czysta formalność. Mimo początkowych obaw Rity, basior nie rzucił jej żadnego obraźliwego, niezrozumiałego komentarza a jedynie przyglądał się, gdy dobijała AXEM’a. Gdy dokończyła, chciała się go o coś zapytać ale nie zdążyła. Zza drzew wyłoniły się Gnu. Rita początkowo nie przejęła się pojedynczym przeciwnikiem ale gdy dołączyli do niego inni, cóż jej pewność siebie nieco się uszczupliła. Kątem oka spojrzała na swojego dowódcę. Jego wyraz pyska na pewno nie zdradzał przerażenia czy niepewności.
Mutanty zaczęły ich okrążać, przy okazji „bulgocąc”. Wilczyca nie miała nic przeciwko samej walce w pojedynkę ale co jeśli Leszy postanowi wziąć w swoje szpony sprawę? Nie było gwarancji, że nie rzuci się na swojego dowódcę kompletnie nieświadomie. Mogła więc liczyć, że przeciwnicy nie okażą się zbytnio problematyczni…

<Darkness?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz