Zielony baldachim z liści poruszał się zgodnie z ruchem
wiatru. Stare konary skrzypiały pod siłą
wiecznie gnającej siły natury. Pod delikatnie poruszającymi się leszczynami i
innymi krzewami przemykały pojedyncze stworzonka od gryzoni po lisy.
Rita przyglądała się prastaremu dębowi, który swoimi rozłożystymi gałęziami zakrywał całą, niewielką, polanę, na której przypadło mu wyrosnąć. Chociaż widoki starych zielonych puszcz miewała tak naprawdę w, co drugim śnie to za każdym razem robiło to na niej wrażenie. Wszędzie stworzenia, które wyglądem i zachowaniem odbiegały od mutantów. Czasem gdzieś jakiś normalny człowiek przemknął. Albo o połowę mniejsze od niej wilki. Świat, który zapamiętał Leszy bardzo się różnił od jej.
Od szczeniaka pamięta przerażające istoty gotowe rozszarpać ją w jednej chwili tylko za to, że żyła. W tej wizji sennej wszystko zachęcało do życia dlatego kiedy tylko czuła, że zasypia, cieszyła się na kolejne spotkanie z tym wyidealizowanym obrazkiem.
Rita przyglądała się prastaremu dębowi, który swoimi rozłożystymi gałęziami zakrywał całą, niewielką, polanę, na której przypadło mu wyrosnąć. Chociaż widoki starych zielonych puszcz miewała tak naprawdę w, co drugim śnie to za każdym razem robiło to na niej wrażenie. Wszędzie stworzenia, które wyglądem i zachowaniem odbiegały od mutantów. Czasem gdzieś jakiś normalny człowiek przemknął. Albo o połowę mniejsze od niej wilki. Świat, który zapamiętał Leszy bardzo się różnił od jej.
Od szczeniaka pamięta przerażające istoty gotowe rozszarpać ją w jednej chwili tylko za to, że żyła. W tej wizji sennej wszystko zachęcało do życia dlatego kiedy tylko czuła, że zasypia, cieszyła się na kolejne spotkanie z tym wyidealizowanym obrazkiem.
- Musiałeś żyć w naprawdę dobrych czasach. Nikt nie mógł ci
zagrozić i nie musiałeś się martwić o to, że zza rogu wyłoni się kreatura
zdolna powalić cię jednym uderzeniem pazurów – zaczęła krążyć wokół starego
drzewa czując obecność swojego słuchacza – A na dodatek wszędzie pełno zdrowej
zwierzyny, chociaż ty chyba nigdy nie odczuwałeś potrzeby polowania, co?
Rogate stworzenie ukazało jej się na środku polany. Poruszał
się w jej kierunku spokojnym krokiem. Nad jego głową kołowały czarne kruki,
które krakały równie głośno co świszczał wiatr. W szponach dzierżył jakiś
kwiat, wyglądem przypominający przebiśnieg. Rita zawsze za jakimś razem
otrzymywała od niego rzadki, lub wymarły kwiat. I z reguły były one bardzo
piękne. W ogóle Leszy to była dla niej
chodząca tajemnica, niby taki okrutnik a potrafił być uroczy. Zastanawiała się
jak traktowany był przez ludzi, bo wizerunkowo nie zachęcał do znajomości.
- Dziękuję ci – pyskiem delikatnie pochwyciła roślinkę i
położyła przy łapach – Szkoda, że w moim
świecie nie ma takich.
Duch Lasu, kiedyś owi ludzi i tak go nazwali, podszedł do
dębu i położył na nim swoje spiczaste palce. Kruki usiadły mu na porożach.
Ciemnofutra odczuwała bijącą od niego tęsknotę, nic jednak na to poradzić nie
mogła. Dlatego gdy dopadała go chandra to ona przejmowała pałeczkę.
Podbiegła do niego i dotknęła delikatnie nosem.
- Gonisz!
I uciekała w gąszcz. Ganiali się tak przez prawie cały jej
sen. Oczywiście on zawsze wygrywał, bo
we śnie zachował swoje pierwotne moce i teleportował się przed nią. A gdy ona
miała go złapać to wiadomo co działo się dalej.
To trwało od momentu, gdy pokazał jej pierwszą wizję i wytworzyła się
miedzy nimi więź, którą śmiało zwać można „przyjaźnią” a nawet w pewnym rodzaju
„miłością”. W końcu rodzina to nie tylko
więzy krwi, prawda?
*^*^*
Wilczyca przemykała pomiędzy pociemniałymi, uschniętymi
konarami martwych drzew. Pod łapami
chrupała jej zwęglona ziemia. Kilka dni temu widziała unoszące się nad tym
miejscem grube słupy dymu. Prawdopodobnie piorun w któreś uderzył i płomienie
szybko pochłonęły cały las. A to jedne z
nielicznych zielonych oaz, które ostatnio napotkała.
Z reguły było tutaj przyjemnie ale zgliszcza ujmowały mu uroku. A dodatkowo miała wrażenie, że jest obserwowana. I nie przez wilka. Leszy chwilowo milczał i nie wykazywał się zbyt dużą aktywnością. Prawdopodobnie był przygnębiony tym krajobrazem tragedii i rozpaczy. Nie żeby mu broniła się smucić ale wolałaby aby robił to w bezpieczniejszym miejscu.
Od wielu dni słyszała o jakimś „Azylu”, w którym ponoć można było cieszyć w miarę spokojnym życiem, bez oglądania się co krok za siebie. Rita chociaż nie przepadała za społecznością i tłumem innych postaci to zdawała sobie sprawę, że przez taką ignorancję szybko może zakończyć żywot, mimo swojej zdolności.
Szła w kierunku usłyszanym podczas przypadkowo usłyszanych rozmów. Niepewny trop ale lepszy niż żaden. Niebo zachmurzone od kilku dni było przez ciemnoszare chmury, przez co blask dnia można porównać do wyjątkowo jasnej nocy. Wadera tęskniła za słońcem, które czasem dopiekało ale i tak było lepsze niż taki „dzienny mrok”
CHRUP.
Wilczyca postawiła czujnie uszy. Nerwowo zaczęła się rozglądać w celu odszukania źródła dźwięku. Adrenalina powoli zaczynała krążyć w jej krwi. Umysł szukał jakiegoś rozwiązania a dusza po cichu mówiła do ukrytego w niej Leszego. Czasem bywał natrętny i irytujący ale jego obecność w tym momencie przydałaby się.
Dźwięk powtórzył się kilka razy a zza grubego pnia, wypalonego drzewa wyłoniła się paskudna kreatura. Jej ciało ledwo trzymało się kupy a kroki sprawiały wrażenie stawianych resztkami sił. Osobnik spoglądał na nią swoimi dwiema parami oczu, śliniąc się. Zza nim wyłoniła się kolejna dwójka maszkar. Zwiastowało to trójką na jednego. Chwilę stały w miejscu by móc następnie potężnie odbić się tylnymi kończynami, wzbijając tumany popiołu. Za pierwszym razem bezbłędnie uskoczyła, bo cała trójka nieomal się zderzyła. Za drugim razem aż tyle szczęścia może nie mieć.
Jak na jej zawołanie poczuła, że Duch Lasu się przebudza i przejmuje nad nią kontrolę. Zachowała odrobinę świadomości bo jedyne, co potem usłyszała to dźwięk rozrywanego mięsa.
Z reguły było tutaj przyjemnie ale zgliszcza ujmowały mu uroku. A dodatkowo miała wrażenie, że jest obserwowana. I nie przez wilka. Leszy chwilowo milczał i nie wykazywał się zbyt dużą aktywnością. Prawdopodobnie był przygnębiony tym krajobrazem tragedii i rozpaczy. Nie żeby mu broniła się smucić ale wolałaby aby robił to w bezpieczniejszym miejscu.
Od wielu dni słyszała o jakimś „Azylu”, w którym ponoć można było cieszyć w miarę spokojnym życiem, bez oglądania się co krok za siebie. Rita chociaż nie przepadała za społecznością i tłumem innych postaci to zdawała sobie sprawę, że przez taką ignorancję szybko może zakończyć żywot, mimo swojej zdolności.
Szła w kierunku usłyszanym podczas przypadkowo usłyszanych rozmów. Niepewny trop ale lepszy niż żaden. Niebo zachmurzone od kilku dni było przez ciemnoszare chmury, przez co blask dnia można porównać do wyjątkowo jasnej nocy. Wadera tęskniła za słońcem, które czasem dopiekało ale i tak było lepsze niż taki „dzienny mrok”
CHRUP.
Wilczyca postawiła czujnie uszy. Nerwowo zaczęła się rozglądać w celu odszukania źródła dźwięku. Adrenalina powoli zaczynała krążyć w jej krwi. Umysł szukał jakiegoś rozwiązania a dusza po cichu mówiła do ukrytego w niej Leszego. Czasem bywał natrętny i irytujący ale jego obecność w tym momencie przydałaby się.
Dźwięk powtórzył się kilka razy a zza grubego pnia, wypalonego drzewa wyłoniła się paskudna kreatura. Jej ciało ledwo trzymało się kupy a kroki sprawiały wrażenie stawianych resztkami sił. Osobnik spoglądał na nią swoimi dwiema parami oczu, śliniąc się. Zza nim wyłoniła się kolejna dwójka maszkar. Zwiastowało to trójką na jednego. Chwilę stały w miejscu by móc następnie potężnie odbić się tylnymi kończynami, wzbijając tumany popiołu. Za pierwszym razem bezbłędnie uskoczyła, bo cała trójka nieomal się zderzyła. Za drugim razem aż tyle szczęścia może nie mieć.
Jak na jej zawołanie poczuła, że Duch Lasu się przebudza i przejmuje nad nią kontrolę. Zachowała odrobinę świadomości bo jedyne, co potem usłyszała to dźwięk rozrywanego mięsa.
*^*^*
- Nazywasz się Rita?
Srebrzystobiały wilk z kruczoczarnymi elementami futra
spoglądał się na nią ni to obojętnie ni to z zainteresowaniem. Zapewne była
kolejną zagubioną duszyczką, z którą przyszło mu porozmawiać. Dowiedziała się,
że to on jest dowódcą zmiennokształtnych zwanych tutaj „Eoringami”. Mówili na niego Darkness i chyba dosyć
trafnie. Leszy od początku zachowywał się
specyficznie i tylko jej wyuczony stoicyzm trzymał go jak tako na wodzy.
- Tak jak powiedziałam – odpowiedziała pewnie chociaż
chciałaby jak najszybciej zakończyć te wstępne uprzejmości – Czy jest coś, co
jeszcze chcesz o mnie wiedzieć?
Wilk się delikatnie uśmiechnął. Wadera zdawała sobie sprawę,
że informacja co potrafi nie jest mu do niczego potrzebna, bo już sam fakt, że
przybyła akurat do tego sektora i akurat do niego, mówiło samo za siebie czym
jest.
- Nie – pod postacią człowieka podał jej kluczyk z numerkiem
– To klucz do twojego lokum.
Rita z niesmakiem spojrzała na owy metalowy przedmiot. Co prawda jej druga postać posiadała palce
ale nie koniecznie stworzone do trzymania taki maleństw jak to coś. Odrobinkę się speszyła i nie za bardzo miała
pojęcie jak zacząć. Basior okazał się jednak bystrzejszy od niej i zrozumiał w
czym rzecz.
- Zawsze możesz sobie zamieszkać gdzieś indziej. Zwykła
formalna uprzejmość z mojej strony.
- Jasne. Cieszę się, że nie muszę ci tego tłumaczyć. Czy więc, mogę wyruszyć na poszukiwania
mojego lokum? – wadera czuła, że Leszy coraz bardziej się niecierpliwi.
Podobnie jak ona, nie przepadał za towarzystwem innych. Basior kiwnął
zgodnie - Jakby, co będzie to
najbardziej oddalone od wszystkich.
Pożegnała się dosyć uroczyście i wyruszyła na poszukiwanie
jakiegoś czegoś, co spełniałoby jej wymagania anatomiczne. „Szczęściarzem”
okazał się oddalony od wszystkich, lekko nadgryziony przez czas, stary dąb,
który posiadał w swoim pniu sporą wyrwę.
Ginął w cieniu innych domów, niektórych zamieszkanych a niektórych wciąż
pustych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz