czwartek, 17 sierpnia 2017

Quest 7 "Zdrajca, czy nie?!" (Od Silvera)

  Kolejny dzień nadszedł. Słońce nadawało przebudzonemu niebu koloru rubinów, bursztynu i kwarcu dymnego (wiem, fajne porównania). Część wilków już była na nogach i kąpała się w Strumieniu, mocząc różnokolorowe futra. Rosa na liściach odbijała wczesne promienie, tworząc grę świateł w obozie. Ten przepiękny widok przypominał Silverowi o końcu lata. Niedługo nastanie jesień i będzie ciężej o jedzenie. Najmniej szkodliwe mutanty zapadają wtedy w stan poczwarki, by na wiosnę wyjść w drugim stadium. Mutanty z drugiego stadium tworzą poczwarkę właśnie latem, więc w zimę wyklują się jako najgroźniejsze potwory. To straszne, bowiem w zimę główne pożywienie wilków się przepoczwarza i cierpią one na brak jedzenia. Jak na coś polować, to na te w drugim i trzecim stadium, a one są znacznie trudniejsze do zabicia. No i nie tak smaczne.
  Wilczur przeciągnął się i wyszedł ze swojej jaskini. Jakiś wyrostek przebiegł mu pod nogami, prawie zwalając na ziemię. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył dalej, do miejsca zbiórki. Już tam czekało kilka wilków, które -zgodnie z ustalonym harmonogramem- miały dziś iść na patrol. On również dzisiaj miał w nim uczestniczyć, bo grupa składa się z młodych wojowników i nowych, których trzeba przetestować. Gdy sprawdził, czy aby na pewno wszyscy są i nikt nie zdecydował się na wagary, ruszyli przez główną bramę. Najpierw okrążyli Azyl i skierowali się w górę, by sprawdzić stan niezmutowanej zwierzyny. Młode wilki radośnie rozmawiały, co jakiś czas zwracając się nawet do Silvera jak do starego kumpla. Powinien je zbesztać za to frywolne zachowanie, ale po dzisiejszym cudnym poranku miał dobry humor, więc zachowywał się tak, jakby paplanie z liderem o głupotach było jak najbardziej na miejscu.
  Zwierzyna miała się porządku. Ten moment patrolu upłynął spokojnie, nie licząc małego incydentu z młodzikiem, który chyba zapomniał regulaminu i chciał rzucić się na przemykającą sarnę. Biały wilk złapał go mocno za skórę na karku i poinformował, że nie wolno polować na zdrowe zwierzęta bez powodu. Potem grupa zeszła na dół, by odszukać i ewentualnie unicestwić kokony mutantów. Przy okazji, jakby coś zauważyli, to mogliby upolować jakiegoś jelonka (zmutowanego), by nakarmić sektory i uzupełnić zapasy.
  Wracali zadowoleni, ze świeżym mięsem w pyskach. Znaleźli stadko jelonków (i sarenek), które pozabijali. Część musieli zakopać, by nie przyciągnęła uwagi drapieżników i potem się po nie wrócić. Zostawili w komórce na mięso mięso (bo cóż by innego?) i pobiegli z powrotem po resztę padlin. Byli pewni, że ich śniadanie i zapasy są bezpieczne.
  No cóż, mylili się.
  W miejscu, gdzie zakopali posiłek, krążył wilk. Węszył nosem po ziemi, mrucząc coś. Miał matowe, zmierzchwione futro i chytre czarne oczka. Nie był urodziwy, to fakt. Silver rzucił się na nieznajomego i przyszpilił go do ziemi. Tamten był tak zaskoczony, że oczy mu wychodziły z orbit.
- Co tu robisz?! To nasze zapasy! - warknął.
- J-ja nie chciałem... N-nie wiedziałem, że to jest kogoś innego. - jęknął.
- Nie kłam! Zostawiliśmy ślady zapachowe w tym miejscu! - krzyknął ostro, gotów zabić intruza. Przerażony wilk zawył.
- Przepraszam! Nie miałem nic od wielu dni w pysku, zaraz umrę z głodu! Moja wataha zginęła podczas napaści. Mi udało się uratować, bo byłem wtedy na spacerze. - Silver prychnął. Jakby nie mieli nic lepszego do roboty w tej watasze niż beztroskie spacery! Mimo to poluźnił ucisk. - Niedawno skończyłem nauki u mojego mentora, jeszcze nic nie upolowałem poza treningiem. Pomóżcie, proszę! - jęknął tak żałośnie, że Silverowi drgnęło serce. Wypuścił go.
- Zaprowadź go do obozu i daj coś do jedzenia. - zwrócił się do młodego wilczka z patrolu. - Ale nie pozwól mu opuszczać Azylu.
Młody skinął głową i zaprowadził nieznajomego do obozu. Reszta wykopała i wzięła padliny, a potem ruszyła w tym samym kierunku. Nagle odezwał się jeden z nowych członków.
- Myślisz, że można mu ufać? - basior westchnął ciężko.
- Nie wiem. Po prostu nie wiem.

***

  Szloch. Okropny, potężny szloch jakiejś wadery było słyszeć w całym Azylu, a może nawet dalej. Ptaki odleciały z drzew, trzepocząc skrzydłami. Płacz trwał dalej, podrażniając wrażliwe uszy Silvera. Basior chciał pójść sprawdzić, co się stało, ale uprzedził go jeden z uczestników wczorajszego patrolu, który rzekł przerażony, ale i rozeźlony:
- Panie, ktoś zamordował szczenię Meli!
- Jakiej znowu Meli? - zapytał.
- Nieważne. Ale to ona tak płacze. Choć, szybko! - popędzili do jaskini owej Meli. Nie było trudne bowiem prowadziło ich jej zawodzenie. Gdy tylko wpadli do środka, tłumek zebrany wokół brązowej wilczycy zaczął rzucać oskarżenia, o dziwo takie same:
- To ten nowy zabił szczeniaka! Panie, skaż go na śmierć! - ryczał tłum. W kącie jaskini kulił się nowy, a na jego pysku malowała się żałoba i tak ogromne przerażenie, że przywódca zastanawiał się, jakim cudem ten wilk jeszcze nie zrobił pod siebie.
-T-to n-nie jaa, panie! - jąkał się tak bardzo, że aż ciężko było zrozumieć, co mówi.
-Ty podły kłamco, medyczka widziała, że to ty! Nie wymiguj się teraz! Czeka cię śmierć w męczarniach! - ryczały wilki, niczym wściekłe lwy. Silver przeniósł pytające spojrzenie na Meghan, która tylko poważnie kiwnęła głową. Basior znów spojrzał się na "winnego". Ten łkał ze strachu. Nie wyczuł od niego odoru kłamstwa, ale równie dobrze mógł on udawać.
- Skaż go panie, zabij go! - wrzeszczeli zgromadzeni.
- Jacy debile! - ktoś krzyknął szyderczo.
Wszyscy natychmiast odwrócili łby w tamtą stronę.
  W wejściu stał wilk łudząco podobny do "zdrajcy". Większość zamrugała oczami, jakby miała zwidy, nie wyłączając samego Silvera. Po chwili spostrzegł, że wilk jest mniejszy i ma zgrabniejszą sylwetkę. No i ma brązowe, a nie czarne oczy.
- To ja zabiłam to szczenię. - rzekła wilczyca z dumą.
- Dlaczego? - zapytał Silver, prawie warcząc. Inni stanęli w pozycji bojowej, a paru Eoringów, którzy też tam byli, zmieniło swoją formę i wyciągnęło miecze, sztylety i inne.
-Specjalnie dałam się zobaczyć, abyście pomyśleli, że to mój tchórzliwy braciszek. Porzucił swoją rodzinną watahę i przyłączył się do was, ot co! - splunęła na ziemię, po czym ciągnęła dalej. - Ten parszywy zdrajca wiedział, że zostanie ukarany za nieposłuszeństwo naszemu wielkiemu liderowi. I uciekł, robal jeden. Nienawidzimy niewierności. Zostałam wysłana, aby go znaleźć i zniszczyć mu życie.
- To wpadłaś w złym momencie, kochana. - mruknęła Meghan widząc zbliżających się wojowników. Wilczyca udała, że tego nie słyszała.
- No a więc liczę na wygnanie lub torturowanie tego tchórza. Nie dość, że sprzeciwił się woli naszego największego Alfy, to jeszcze jak jakiś szczur przywlókł się tutaj i mimo swojego szlachetnego pochodzenia dołączył do tej bandy śmieci!- ryknęła, a cały oddział wilków rzucił się na nią. Po chwili zuchwała siostra nowego padła na ziemię. Zdążyła jeszcze wyszeptać coś w stylu "Pożałujecie tego. Jak mój ojciec was znajdzie..."
- Nie martw się, nigdy się nie dowie. - powiedział ktoś.
Wszyscy świętowali zwycięstwo, ale też przeżywali żałobę z powodu utraconego szczenięcia.  Silver patrzył natomiast na byłego zdrajcę.Jego oddech uspokoił się nieco, ale nadal był przerażony.
- Dlaczego nam skłamałeś?
- Bałem się, że powiadomicie moje stado. Oni by zrobili...coś o wiele gorszego, niż zabicie mnie.
- No dobrze. Pozwalam ci tu zostać. Ale wiedz, że nie tolerujemy kłamstwa. I przez jakiś czas będziesz tu jako skazaniec. Musimy się upewnić, czy nas nie wydasz. - wilk kiwnął głową, zgadzając się na te warunki.
- Jakby coś, to jestem Herz, o panie.

<The end, 1193/700 słów ziomki.>

----

Herz został dodany do sektoru Vulferosów jako nowy NPC. Jest też skazańcem na okres dwóch tygodni.
Silver otrzymuje w nagrodę 70 monet i 40 punktów umiejętności do dodania. (Oraz obwarzanka od Rity, dzienkuje <3)
Jedno szczenię Meli zginęło. Znicz dla niego [*].


~Peruna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz