Fabuła

  Prolog

 Było ciemno i okropnie zimno, kiedy basior postanowił w końcu opuścić obóz i skierować się do bazy głównej. Starał się truchtać jak najciszej, aby nie zaalarmować mutantów, które o tej porze lubiły błąkać się po lasach. Przed nim był ogromny szmat drogi, jednak był dobrej myśli. Wiele razy zmuszany był do wychodzenia ze swojego bezpiecznego domu, aby przekazać wieści jednemu z dowódców. W pysku niósł starą, zakurzoną księgę. Mimo iż jego przełożony zakazał mu do niej zaglądać, basior zaciekawiony zawartością znalazł małą jaskinię. Wszedł do ciemnej jamy, dzięki swojej mocy rozpalił mały ogień w kominku i zaczął czytać dzienniczek.
14 maja, rok 2066
Nikomu nieznana choroba zaatakowała mieszkańców całego kontynentu, a niedługo pewnie rozprzestrzeni się i zaatakuje również inne skrawki lądu. Owa bakteria zamienia ludzi w krwiożercze mutanty, które łakną mięsa, nie tylko zwierzęcego. Naukowcy nazywali ją Wilczą Zarazą, gdyż bakteria atakowała wszystkie zwierzęta, poza właśnie wilkami. Wpłynęła na ten gatunek w zupełnie inny sposób. Zwierzęta zaczęły zmieniać kolor sierści, ale nie było to jedyną oznaką choroby. Zaczęły im wyrastać też różne, nietypowe dla gatunku części ciała, czy to kolce, czy skrzydła, czy też dodatkowe pary łap. Nie były chodzącymi, bezmyślnymi zombie, a stały się inteligentnymi stworzeniami, niektóre z nich o różnych, niezwykłych umiejętnościach. Wyróżniono dwa gatunki zmian wilków. Jedne potrafiły zmieniać się w inne stworzenia, bądź też w ludzi, drugie zaś władały... czymś, co moglibyśmy nazwać - magią...

  Czarny basior przerwał czytanie, słysząc szelest. Przerażony zgasił ognisko i skulił się, aby nikt go nie zobaczył. Poczuły dotyk i poderwał się skowycząc. Rozglądnął się. Za nim stał człowiek. Poszarpany, w brudnych ubraniach, z nieobecnymi, nienaturalnie ciemnymi oczami. Zamiast walczyć, nasz bohater wybiegł z jaskini. Już nigdy więcej nie będzie czytał cudzych pamiętników, a zwłaszcza tych od ludzi, wymarłego już gatunku. Ile lat już minęło od rozpowszechnienia się wirusa? Trzysta? Czy jacyś ludzie w ogóle przeżyli? Póki co, nie znaleziono żadnego żywego człowieka. 
  Basior w końcu dotarł do obozu, położonego wysoko w górach. Pierwsze co zrobił, to wbiegł do namiotu jednego z dowódców, jednak nie tylko Silver w nim obecnie przybywał. Dowódca sektora Zmiennokształtnych rozmawiał z nim o kolejnym planie zdobycia jedzenia. Czarny basior zawstydzony tym, że przerwał im rozmowy, podał nieśmiało czarnowłosemu mężczyźnie pamiętnik po czym wybiegł. Darkoss usiadł przy stole i otworzył dzienniczek. Przeczytał ostatni raport, zamoczył pióro i zaczął pisać:
14 maja, rok 2284
Kolejny mój łowca nie przeżył. Został zjedzony przez mutanty, będąc w połowie drogi do niedawno założonej przeze mnie i Silver'a bazy - Azylu. Z poprzedniego domu musieliśmy się wynieść. Nie była to najlepsza kwatera dla ludzi mojego.. ekhem.. współpracownika. Silver ciągle narzekał, że jego wilki nienawidzą ludzkich budynków. Ledwo powstrzymałem się, aby go nie ukatrupić. Po pewnym czasie i tak jeden z mutantów natrafił na nasze tereny, o czym powiadomił mnie jeden ze strażników. Był jeden, to przyszłoby ich więcej. Wspólnie, zmiennokształtni Eoringowie i władający magią Vulferosi zmuszeni byli uciec w góry. Z dala od mutantów, które mogłyby im zaszkodzić.

  Następnie zamknął pamiętnik i wyjrzał zza namiotu. Obóz był podzielony na dwa sektory. On władał zachodnim, Silver wschodnim. Widział wilki, które właśnie wracały z patrolu- jeden był ranny, reszta miała jedynie niewielkie zadrapania. Widział śpieszącego już ku nim medyka. Widział życie, jakie tętniło w obozie, usadzonym daleko od zarażonych ludzi.
To był ich Azyl.

Rozdział I
" Przepowiednia burzy"

  Cisza. Niebo czarne niczym smoła, pozbawione gwiazd. Powietrze suche, gorące. Wilki ogarnia niepokój.
Grzmot.
Ciało, w które uderzył piorun drgnęło tylko, zanim uciekło z niego życie.
- Nie! - usłyszała głos basiora w głębi swojej głowy. Nikt nawet nie poruszył się, wszyscy byli zbyt przerażeni, aby choćby drgnąć. Znów zapanowała cisza - nawet krzyk wilka ucichł, a echo już dawno zanikło.
Grzmot.
Strumień wzburzył się i wytrysnął wodę ze swego koryta. Zimna woda oblała wszystko w pobliżu, w tym ją.
Grzmot.
Piorun tym razem trafił obok zebranych, ale woda, która wylała się akurat na wyłożony przez Eoringi grunt przeniosła prąd i poraziła stojącego na samym środku kałuży wilka. Kolejna ofiara. A błyskawice coraz szybciej i gęściej przecinały niebo. Domy się zapaliły. Złowieszczy ogień trawił suche drewno, a wszyscy zaczęli panikować. Obóz nagle przesłonił wielki cień.
Wadera obudziła się zestresowana. To był jeden z jej najgorszych snów. Ciągle się powtarzał. Wraz z ostatnimi mrugnięciami powiek widziała na tle rozżarzonego nieba sylwetkę wilka. I coś mówiło jej, że nie wróży to nic dobrego.
~*~

Wątki powiązane bezpośrednio z fabułą
???
???


Zakładka stworzona przez Tyks dnia 24 lipca 2017 r. Ostatnia aktualizacja: 3 grudnia 2017 r. przez Peruna.
Zastrzegamy sobie prawo do powyższej fabuły i zabraniamy kopiowania jej na inne blogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz