sobota, 9 września 2017

Tylko nowa wilczyca? (Od Silvera)

  Jesień. Chyba najbardziej pracowita pora roku. Przywódca przeciągnął się i rozejrzał po wnętrzu jaskini - przestronna, sucha i ciepła, ponieważ legowisko znajdowało się w głębi skalnej ściany - jedynego boku obozu, którego nie musiały chronić mury i było absolutnie pewne, że wróg tędy nie przejdzie. Ziewnął potężnie i rozpostarł swoje małe skrzydła - miały tak małą rozpiętość, że spokojnie mógł z nimi przecisnąć się przez wąskie szczeliny. Była to zarówno zaleta, ja i wada - ale Silver traktował je jedynie jako ozdobę - nie wzbiłby się na nich w powietrze.
 Niedawno do jego sektoru dołączyła nowa wilczyca. Niepozorna, drobna wadera o czarnym futerku i żółtych ślepiach. Widział, że wolała trzymać się z boku, nie była z całą pewnością duszą towarzystwa. Reina chyba się nazywała. Zaraz jednak natknął się na Isabelle (zapominając o nowej), która z uniżonością poinformowała go o postępach uczniów Vulferosów - nie musiała, ale zawsze brała na siebie rolę informatora, więc biały wilk zawsze znał, jak to by można było określić "ploteczki ze szkolnej ławeczki", a jak on określał "te wszystkie nieważne pierdy". Kiwnął łbem, słysząc o dużych postępach Tamary i jej kolegów. Ich nauczyciele są zadowoleni, wadera przejawia zdolności to ataku ukrytego z powietrza, część basiorów do typowej walki ciężkiej, reszta do stylu Vulfów - czyli użycie magii. Isabelle przypomina o wysłaniu grupy na szukanie kokonów, zapasy się kończą bla, bla, bla...
- Kurde! Ty moim zastępcą jesteś czy co? - wadera skuliła się, zawstydzona kręcąc łbem.
- Nie, o panie, w żadnym razie nie mam prawa się wywyższać. - Silver pacnął ją swoją potężną łapą w głowę, ta jednak mimo lekkiego uderzenia padła na ziemię, jakby uznała, że dziś nadszedł dzień, kiedy jej ukochany przywódca postanowi z nią skończyć (naprawdę, nie pytajcie mnie, czemu tak sądziła). Jednak na tym poprzestano, bo przed nimi jakby znikąd pojawiła się postać - a konkretniej była to właśnie ta Reina. Na jej mordce malowała się odraza i duma. I spodobało mu się to, czego nie można było powiedzieć o czarnej wilczycy władającej wodą, bo tej na twarz wpełzł rumieniec, jakby nie wiadomo co robili (czemu ona ZAWSZE się rumieni? Dlaczeeego?) i po chwili wycofała się zawstydzona z pola rażenia kpiącego spojrzenia. Pewnie zaraz pójdzie w jakieś miejsce dla samotnych dusz i zacznie się obwiniać. Biedna Isabelle.
  Tymczasem basior zwrócił się do Reiny:
- Cześć. Ty jesteś ta nowa, co nie? - tymczasem ona patrzyła gdzieś ponad głową białego, co było dla niej trudne. Widać starała się go ignorować. Ale nie można ignorować przywódcy, nie nie.
- Być może. - odparła wymijająco. Basior poczuł, że ta wadera nie da sobie w kaszę dmuchać. Lubił takich osobników. Tylko jest taka skryta! Może się wygada na polowaniu?
- No okej. A miałabyś ochotę na polowanie?
- Nie bardzo. - rzekła bez emocji. Silv zaczął kręcić łapą.
- No cóż, tak się składa, że jestem twoim przywódcą i mój rozkaz jest taki, abyś wyszła ze mną na polowanie. - jakie to cudowne, być liderem i móc zmusić kogoś do pobycia z tobą!
- To była prośba, nie rozkaz.
- A więc teraz mówię, że to rozkaz. Choć. - obrócił się i sprawdził, czy go słucha. Ta z niechęcią wyraźnie widoczną na pysku szła za nim.

<Reina? Yhyhyhy>

1 komentarz:

  1. Trochę spóźniony komentarz, ale nie potrafię tego tak zostawić, zwłaszcza, że już kolejny raz popełniasz ten sam błąd.
    ,,- A więc teraz mówię, że to rozkaz. Choć."
    CHOĆ i CHODŹ, mimo że wymawia się niemal tak samo, NIE OZNACZAJĄ TEGO SAMEGO. Choć to to samo co chociaż, a chodź jest od słowa chodzić.

    OdpowiedzUsuń